Jan Bliźniak: Moje pierwsze skojarzenie z terminem „edukacja przestrzenna” to matematyka i lekcje o bryłach. Czy jest ono uzasadnione?
Małgorzata Minchberg: Rzeczywiście edukacja przestrzenna może budzić różne skojarzenia. Przede wszystkim możemy ją rozumieć dosłownie. Wtedy jest to edukacja o przestrzeni fizycznej i zahacza o matematykę, fizykę, geografię. Zajmujemy się tym, gdzie człowiek się znajduje, jak współpracuje z przestrzenią wokół i znajdującymi się w niej obiektami.
Ale słowo „przestrzeń” możemy rozumieć również metaforycznie – jako przestrzeń kultury, edukacji, wychowania, sztuki. Mamy więc twardą naukę fizyczną, a jednocześnie myśl kulturową, cywilizacyjną, związaną ze sztuką.
Jakie ujęcie przestrzeni szczególnie cię teraz zajmuje?
Ostatnio bardzo dużo czasu spędzamy przed różnymi ekranami. Z jednej strony to poszerza nasze horyzonty, chociażby przez dostęp do informacji. Ale z drugiej wydaje mi się, że zawężamy świat do dwóch wymiarów – wyłącznie tego, co możemy zobaczyć na ekranie laptopa, komórki, telewizora.
Zastanawiam się, jak z tego wyjść. W końcu człowiek urodził się po to, żeby żyć w trójwymiarze. Wiele naszych funkcji życiowych zależy od tego, jak współpracujemy z przestrzenią wokół. Jak ją dostrzegamy, jak ją postrzegamy, jak jej używamy. Możemy być w przestrzeni przyrody, naszej klasy – tak czy inaczej zbudowanej – czy najbliższej, domu, mieszkania. Ta przestrzeń bardzo na nas oddziałuje. Jest nawet powiedzenie, że przestrzeń nas tworzy. Edukacja przestrzenna może być zatem drogą powrotu do funkcjonowania w trójwymiarze.
Zestawiasz doświadczenie trójwymiarowe i ekranowe. Jak oceniasz edukacyjną wartość rzeczywistości wirtualnej?
Myślę, że to jest takie samo narzędzie do edukacji jak każde inne. Nie wyróżniałabym go w żaden sposób. Równie ważne są na przykład działania manualne, analogowe, bo rozwijają nas całościowo – jako człowieka. Pozwalają wykorzystać zasoby, które mamy w ciele, ale one zmniejszają się, jeśli korzystamy tylko z bodźców cyfrowych. Stawiałabym na harmonię między rozmaitymi narzędziami i metodami dydaktycznymi. One wszystkie są potrzebne i nawzajem się uzupełniają.
Wróćmy do zagadnienia przestrzeni. Czy twoja perspektywa łączy się z doświadczeniem artystki-rzeźbiarki?
Rzeczywiście, to, że aktywnie działam jako artystka-rzeźbiarka, pozwoliło mi świadomie przypatrywać się, czym jest przestrzeń w edukacji. Zajęłam się tym bardzo poważnie zawodowo. Napisałam program edukacji przestrzennej, który jest wprowadzany w klasie architektonicznej w XXI Liceum Ogólnokształcącym im. Hugona Kołłątaja w Warszawie. Program przygotowuje do pracy w zawodach kreatywnych – w kulturze i sztuce – ale przez pryzmat środowiska zbudowanego. Współcześnie edukację architektoniczną postrzegamy bardziej właśnie jako edukację przestrzenną lub edukację o środowisku zbudowanym. Bo chodzi nie tylko o budynki, ale wszystko, co człowiek tworzy w otoczeniu. Jak stwarza sobie przestrzeń do życia.
W tym myśleniu nie wychodzimy tylko z architektury jako konstrukcji, matematyki, może rysunku. Musimy patrzeć szerzej – szczególnie w dobie kryzysu klimatycznego – na sprawy środowiska, ekologii, geografii i pewnych problemów globalnych.
Perspektywa interdyscyplinarna jest dla mnie bardzo ważna. Wydaje mi się, że niektóre współczesne problemy biorą się z dwóch zjawisk. Pierwsze to wycinkowe patrzenie na świat, a co za tym idzie edukacja posiekana na przedmioty, zamiast całościowej – rozumiejącej świat. Drugie – sprowadzenie świata do dwóch wymiarów, o którym wspominałam. Kiedy nasze postrzeganie świata ogranicza się do dwóch wymiarów, wynikają z tego pewne problemy w działaniu w trójwymiarze.
Na czym one polegają?
Pomyśl o dziecku, które raczkuje. Ono uczy się organoleptycznie i poprzez ruch. To ciało zapamiętuje, czym ten świat jest. Tworzy sobie pewne struktury: czym jest zimno, co to znaczy ciepło, czym jest wysoko, a czym nisko. To są podstawowe pojęcia, które buduje właśnie z doznawania przestrzeni. Potem to wyhamowuje. Tracimy doświadczenie świata trójwymiarowego.
Większość swojego czasu jako edukatorka spędziłam na działaniach ceramicznych z różnymi grupami. Miałam przyjemność pracować z sześciolatkami, które dopiero zaczynały szkołę. Kiedy dostawały ode mnie glinę, nie pytały, co mają robić. Od razu zaczynały pracować. Natomiast te same dzieci, jeśli parę lat później trafiały do mnie na taką poważną ceramikę, zachowywały się zupełnie inaczej. Gdy dostawały glinę, natychmiast pojawiało się pytanie: „Co ja mam z tego zrobić?”. Odpowiadałam: „Co chcesz”. I co wtedy otrzymywałam? Placek. A na placku rysunek. Mówiłam wtedy: „Wiesz, gdybym chciała od ciebie coś takiego, dałabym ci kartkę i ołówek”. W ciągu 5 lat dzieci zapominały o swoim pierwszym doświadczeniu. Być może edukacja formatuje wszystko do zeszytu A5.
To źle?
Oczywiście. Kiedy mam problem, a utknąłem w kartce o dwóch wymiarach, widzę ten problem tylko z jednej strony. I szukam tylko odpowiedzi jednej, jedynej, dobrej. Cała edukacja „pod klucz egzaminacyjny” temu służy. Natomiast jeśli swobodnie czuję się w przestrzeni i ją rozumiem, to nie zawieszam się tylko na jednej odpowiedzi. Bo wiem, że może być ich wiele. Nie tylko odpowiedzi, ale też dróg dojścia do nich. Rozumiem, że świat jest wieloraki i mogę działać rozmaicie, również w takich przestrzeniach, które są dla mnie najlepsze.
Takim podejściem możemy dowartościować ucznia. Dzięki niemu może wykorzystać właśnie te zasoby, które posiada. Nie fiksuje się na tym, że czegoś nie umie rozwiązać, bo może umie, ale w inny, swój sposób.
A zatem twoje myślenie o przestrzeni trójwymiarowej dotyczy również wizji edukacji jako bardziej całościowego, wielowymiarowego nauczania o świecie.
Zgadza się. Nasi wychowankowie mogą natrafić na różne sytuacje, których nie możemy przewidzieć . Nie wiemy, jak świat będzie się zmieniał. Dlatego tak ważny jest powrót do rzeczywistej, wielowymiarowej przestrzeni wokół nas, aby móc na nią i nadchodzące zmiany reagować. Ale nie paniką albo w przestarzały, nieskuteczny sposób, np. poprzez wzorce edukacji z XIX i XX wieku. Tu kłania się kształcenie trzech najważniejszych kompetencji: kreatywnego myślenia, krytycznego myślenia i współpracy.
Chodzi o to, żeby umieć poradzić w sytuacji, która nas czeka. Dlatego też tak ważna jest interdyscyplinarność. Większość problemów potrzebuje niejednego sposobu rozwiązania, a zatem i niejednej dziedziny wiedzy. Jeśli jestem w jakiejś przestrzeni, muszę dotknąć wielu jej aspektów, żeby móc dany problem rozwiązać.
Małgorzata Minchberg – artystka wizualna, doktor pedagogiki twórczości, specjalistka edukacji kulturalnej i artystycznej, animatorka kultury, twórczyni i realizatorka projektów artystyczno-edukacyjnych. Mentorka w programie „Szkoła twórczych praktyk”.
Zajmuje się sztuką i nauką oraz pielęgnowaniem postaw twórczych ludzi w różnym wieku. Pisze publikacje z zakresu pedagogiki twórczości, edukacji kulturalnej, edukacji muzealnej. Autorka monografii „Interdyscyplinarna edukacja przez sztukę. Budowanie środowiska estetycznego wychowania“.
Współpracuje z instytucjami kultury: Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Narodowym w Warszawie, Zachętą, Centrum Nauki Kopernik, Galerią Arsenał w Białymstoku. Laureatka wielu nagród, m.in. „Impulsu Kultury – Mazowieckiej Nagrody Inspiracji Kulturalnych” wraz z tytułem „inspiratora kultury“ i kilkukrotnie Warszawskiej Nagrody Edukacji Kulturalnej.
– prowadzi działania historyczne w programie „Szkoła twórczych praktyk.”. Więcej